poniedziałek, 23 września 2013

Trasimeno i też jeszcze bardziej lokalne klimaty

Pamiętacie Hannibala?:) To właśnie nad jeziorem Trasimeno rozgromił wojska rzymskie w  II wojnie punickiej (217 p.n.e.). To największe jezioro na Półwyspie Apenińskim (dzieli nas od niego zaledwie kilka kilometrów), a dziś przekonaliśmy się (jak podają źródła wszelakie), że wykorzystywane jest przede wszystkim do rybołówstwa. Wczoraj pytałam Sergio (powiedzmy, że gospodarza domu), gdzie można kupić w pobliżu świeże ryby. Sergio gdzieś tam w głowie kłębiły się myśli o tym, że jest takie miejsce, ale mówił o nim dość mgliście. A my dziś przypadkowo, szukając polnej drogi do jeziora, natknęliśmy się na nie. Ech... trzeba mówić, gadać, nawet jeśli nie czuje się pewnie w jakimś języku - rezultat - mamy na kolację dopiero co złowione sandacze, które sprzedał nam bardzo wesoły człowiek. Jak je kupowaliśmy nad jeziorem, w takiej jakby hali (chyba tam odbywa się raczej sprzedaż hurtowa, bo różnorakie stwory z jeziora, leżą w skrzyniach z lodem), nie wiedzieliśmy, co to za ryba - chcieliśmy coś, co się nadaje na grilla. Badania, które przeprowadził A. w google po powrocie, czyli porównywanie zdjęć, wskazują na tę wyśmienitą rybkę.
Wracając jeszcze do Sergio i gadania o kupowaniu ryb. W języku włoskim jest pewien taki mały problemik - ryba to pesce, ryby to pesci, brzoskwinia to pesca, czyli liczba mnoga od brzoskwiń to pesce czyli inaczej mówiąc, brzmi jak ryba. Liczbę mnogą tworzy się różnie - jest kilka reguł, które trzeba zapamiętać, a wśród nich taka, która a zamienia w e. I dochodzi do tego jeszcze pisownia, która w zależności od tego, z jaką samogłoską spotka się spółgoska, generuje odpowiedni sposób odczytania danego słowa. Żeby Was nie zanudzać, pytając Sergio o te rybki, gdzie najbliżej kupić, takie świeże, najlepiej jakiś targ, odpowiedział ze zdumieniem: jak to gdzie? w supermercato! Jak się domyślacie, pokręciłam znowu z tą wymową i Sergio myślał, że pytam go wielce spektakularnie o to, gdzie tu można kupić brzoskwinie...:) Od razu się zorientował wprawdzie i zaczął mi tłumaczyć tę italiańską zagwozdkę, o której niby wiem, ale ciągle mi się to myli :)
Dobra.. Co dalej. Dziś przyjechali jacyś nowi goście - nasłuchiwałam z niepokojem hałasów za ścianą... A. grilluje na zewnątrz nasze sandacze i już oczywiście (jak to on) zaznajomił się z nowymi gośćmi. To jakieś małżeństwo z Niemiec i jak się okazuje brat tego pana mieszka w Lublinie :) Ale najważniejsze jest to, że przyjechali tylko na tydzień, czyli status się nie zmienia, za ok. tydzień nikogo tu już nie będzie.
W ogóle to towarzystwo jest tu specyficznie i póki co nie możemy się dokładnie zorientować. Kontaktowaliśmy się z Michelle, jak robiliśmy rezerwację. W domu mieszka jej mama i Sergio - A. twierdzi, że to jej brat, ja, że to jej mąż, bo mają małego chłopca. Michelle mówi po angielsku, włosku, niemiecku i francusku, ale do dziecka i psów mówi po niemiecku, jej mama mówi po niemiecku i francusku, jej mąż/brat po angielsku, francusku, niemiecku i włosku, jakaś dziewczyna, o której A. mówi, że to żona Sergio, mówi po włosku, a z tego, co ja słyszałam wczoraj żona Sergio jest Francuzką. Rozumiecie coś z tego?:)
Mamy tu wiele do zobaczenia, oglądnięcia, rozpoznania - miasteczka, miasta, jeziora, wodospady, parki krajobrazowe, muzea wina czy szkła, a także najzwyklejsze miejsca, mieścinki, miasteczka, wszak jesteśmy na granicy dwóch czarownych krain Toskanii i Umbrii. Tu czas stoi zatrzymany wpół myśli, słowa - zadumany, spóźniony, rozmarzony, zaciekawiony, ale na realizację marzeń jest przygotowany czekać - aż przyjdzie na to czas...:)

Nasz przydomowy ogródek - najważniejsze to tymianek i oregano


Tu kupowaliśmy dziś ryby znad jeziora

Nad jeziorem od strony niekomercyjnej

Nad jeziorem

Nad jeziorem

W tle widać Castiglione del Lago

Castiglione del Lago - z poziomu niżej

Nad jeziorem od strony bardziej komercyjnej


Nad jeziorem

Nad jeziorem

Wiki chce się pić - na brzegu wędrują raki, więc woda musi być czysta

No właśnie

Okolice jeziora


Okolice jeziora

Okolice jeziora


Widok z naszego domu, gdy zapada wieczór


Ugrillowany sandacz 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz