Moi Drodzy czytelnicy - jeśli umieszczacie komentarze na blogu, to nie denerwujcie się, że coś nie dochodzi. Z powodu licznego spamu włączyłam moderowanie komentarzy, dlatego zanim coś się opublikuje, muszę to zatwierdzić. No a dostęp do internetu mam nie zawsze :) Jeśli ktoś miałby ochotę z nami pogadać na skype, to dawajcie znać :) W naszej chacie ten dostęp mamy póki co cały czas.
Dziś byliśmy na plaży w Pineto (nadmorskie miasteczko). Plaża ładna, bo pusta - dla Włochów 30 stopni to już za zimno na plażowanie :) Wiki wpatrywała się w morze i fale i wydawało mi się, że było jej dobrze. Później jednak dreptała na skraju fal i w pewnym momencie jedna z nich - mocniejsza - uderzyła ją w bok i przestraszyła. Jako że jej łapki nie mają już takiej siły jak dawniej, trzymała się potem troszkę dalej :)
Poruszamy się tu naszym nowym samochodem, italiańcy jeżdżą jak jeżdżą, czyli mają gdzieś przepisy i szacunek dla innego pojazdu, więc każda przejażdżka do bardziej zatłoczonego miejsca kosztuje nas trochę nerwów. Taki Włoch po prostu wjeżdża sobie na rondko i ma za nic tych, którzy się po tym rondku już poruszają. A najgorzej jest z parkowaniem - naprawdę spora ilość aut jeździ tu obdarta i obtłuczona.
Dziś jemy na kolację gamberetti giganti z grilla - obczailiśmy spory sklep z produktami z morza - najróżniejsze ryby i owoce morza. Właśnie pieką się na tarasie. Do tego carciofi a spicchi i funghi misti :).
Wiki odpoczywa. Byliśmy też w agenzia immobiliare szukać domu... ale o tym może później. Piszę w domu, ponieważ nie ma gniazdka na tarasie, a szkoda mi gorącego wieczoru :) A w centrum Spoltore chyba trwa jakaś większa imprezka - dolatują do nas dźwięki gitary i śpiewów :)
Jeszcze tylko jedno, a raczej jedna - pierwszy raz widziana w realu modliszka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz