piątek, 12 lipca 2013

O żuczku mowa

Gdy mieszka się w domu, różne cuda i dziwy się zdarzają. Nocne odgłosy, stukania, skrzypienia, które A. nazywa klątwą kuny (a czas między trzecią, a czwartą w nocy jest jej godziną). Ubiegłoroczne przeżycia z tym zwierzęciem wtajemniczeni znają :)
Ale to nie znaczy, że tylko duży może więcej. Ostatnio obudził nas w nocy dziwny hałas w sypialni - jakieś takie chrobotanie, dosyć wyraziste, którego nie mogliśmy zlokalizować. Najpierw założyliśmy, że to na strychu, ale za chwilę to coś jednak odnotowywało swoją obecność w sypialni. Właściwie stwierdziliśmy, że spanie mamy już z głowy, intruz i tak nie będzie namierzony, więc może puścimy sobie jakiś film albo trochę poczytamy. Ale po włączeniu bardziej intensywnego nasłuchu A. ustalił miejsce, z którego wydobywał się ten dziwny dźwięk - mianowicie była to lampowa osłonka na kable przy suficie... Wyskoczyłam z łóżka, wzięłam telefon, żeby w razie czego dzwonić po pomoc i ukryłam się za przymkniętymi drzwiami pokoju :) A. postanowił się zmierzyć z tajemniczym stworem, nie wiedząc tak naprawdę co wyskoczy z osłonki. Zdjął ją, a tam.... mały czarny żuczek :) Musiał przejść ze strychu po kabelku i uwięził się w tej osłonce nie mogąc się wydostać. Oczywiście został uratowany i wylądował w ogrodzie, ale to nieprawdopodobne, że takie coś małe jest w stanie zrobić tyle niepokojącego hałasu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz